niedziela, 28 października 2012

Kolorowe kredki w kosmetyczce noszę ;)

Hej!
Śnieg za oknem, a ja postanowiłam się trochę zrelaksować przy makijażu. pencil technique mnie mocno zafascynowała, więc dziś kilka zdjęć w tymże temacie :)
Zatem bez zbędnego przedłużania, zapraszam do oglądania.

Moja pierwsza propozycja inspirowana jest smokey eye. Szybka przeróbka ze zwykłego makijażu dziennego.



 Wersja podstawowa



















 I po przeróbce






















Żadna filozofia ;) Cień bazowy w kolorze kremowym z My secret, eye liner FM Make Up, kredka czarna (nie pamiętam jakiej marki), malujemy dowolny wzór ;). Na koniec tusz Maybelline One by One Satin black.


Druga propozycja, inspirowana z kolei pawim okiem





















Kredka zielona i fioletowa FM Make Up, żółta z Essence, a z Paese biała (tylko się kolory zmieszały i wyszedł taki szarawy). Tusz do rzęs j.w.


Bardzo fajna jest z tym zabawa, możliwości nieograniczone. W sam raz do zabawy i doskonalenia techniki. A przy okazji, jaki oryginalny makijaż przy niewielkim nakładzie kosmetyków i sił :). Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia.
Pozdrowienia, miłej niedzieli i dobrej zabawy!
Faratonga

wtorek, 16 października 2012

Witaminki, witaminki, dla chłopczyka i dziewczynki!

Hej!
Postanowiłam ten post poświęcić na recenzję jednego z moich ostatnich odkryć pielęgnacyjnych. A z racji tego, że recenzji u mnie mało, stwierdziłam, że urozmaicę trochę moje wpisy. Noszę się również z zamiarem pewnego wpisu muzycznego, jednak potrzebuję na to trochę więcej czasu. Dlatego dziś szybka notka :).
Kosmetykiem, a raczej serią kosmetyków, które chcę Wam przedstawić jest nowość od Ziaji, mianowicie Kuracja dermatologiczną z wit. C.
Opis:
" Charakteryzuje się szerokim spektrum działania uwarunkowanym aktywnością stabilnej witaminy C zastosowanej w formie naturalnego glukozydu. Jej skuteczność determinowana jest stopniowym uwalnianiem kwasu askorbinowego przez enzym zwany alfa-glukozydazą co w efekcie zapewnia długotrwałe oddziaływanie na skórę.

Połączona z kwasem hialuronowym i aminokwasem - hydroksyproliną intensywnie wzmacnia i odnawia włókna kolagenu, spowalnia procesy starzeniowe oraz wyraźnie poprawia kondycję skóry zwiotczałej, z przebarwieniami, pozbawionej zdrowego kolorytu i młodzieńczego blasku.

Polecana w profilaktyce przedwczesnego starzenia się skóry, a także do regenerującej pielęgnacji  po zabiegach dermatologicznych i estetycznych." (źródło)

Moja skóra jakimiś mocnymi procesami starzeniowymi się na razie nie musi martwić, jednak stwierdziłam, że od czasu do czasu przyda się jej zastrzyk dodatkowych witaminek. Poza tym lepiej zapobiegać powstawaniu zmarszczek, niż potem wydawać masę kasy na kremy liftingujące itp. :P.
I tak oto, kiedy tylko dowiedziałam się o nowej Ziajowej serii postanowiłam ją kupić. Na marginesie dodam, ze bardzo lubię Ziajowe kosmetyki i w ogóle w mojej pielęgnacji staram się stawiać raczej na rodzime marki, bo są jakościowo świetne, a cena niektórych produktów jest o wiele niższa.
A że akurat mój krem się skończył, pobiegłam do apteki. Niestety Udało mi się tam kupić tylko krem na dzień (za ok 14zł, ale do niego otrzymałam gratis pełnowymiarowy - 200ml, płyn micelarny Ziaja med, jeszcze nie używałam, wiec nie mogę się na jego temat wypowiedzieć).
Krem na noc i esencję rewitalizującą zamówiłam na Allegro, ale nie pamiętam nazwy sprzedawcy...



Krem na dzień



Krem na noc







Jakie są moje wrażenia? Jestem bardzo zadowolona. Moja skóra była szarawa i raczej wyglądała na zmęczoną, a to wszystko za sprawą nieprzespanych nocy ;). Chłopaki nadal się budzą nocami, więc zazwyczaj udaje mi się maksymalnie przespać 5h bez przerwy. Na dłuższą metę powoduje to u mnie chroniczne przemęczeni, które najbardziej uwidacznia się na skórze.
Ziaji używam od prawie miesiąca i przyznam, że widzę efekty. Twarz wygląda:
  1. na wypoczętą
  2. na odżywioną
  3. na zdrową
  4. jest delikatna
  5. wygląda tak "jędrnie" :) nie umiem tego inaczej określić, tak ładnie wygląda po prostu. Jakby włókna kolagenowe wzmocniły swoje właściwości, skóra jest taka sprężysta i "jędrna"  :).
Jak używam tych kosmetyków?
Rano po umyciu buzi smaruję ją kremem na dzień. Z kolei wieczorem po dokładniejszym oczyszczeniu twarzy nakładam najpierw krem na noc, odczekuję chwilę (zwykle jest to czas mycia zębów :D) i nakładam esencję rewitalizującą.
Szczerze polecam całą tą serię, czy pojedyncze jej elementy, w zależności od upodobań. Sama na pewno zdecyduję się jeszcze na zakup serii w przyszłości. Jednak myślę, że po zużyciu tych zrobię mojej skórze przerwę, żeby jej nie "przekarmić", będę używać zwykłego kremu, a co jakiś czas zafunduję sobie taką kurację odżywczą :).

Podsumowując:
+++
  • Doskonałe działanie
  • Wydajność
  • Przyjemny, delikatny zapach
  • Niska cena (każdy z nich za ok. 14zł)
---

Brak :)

Spokojnej niedzieli, papa!!!


Piosenki o miłości

Hej! Ten post będzie poświęcony słodyczy, czyli uczuciu za którym każdy na ziemi chyba tęskni :). Miłość, słowo wszystkim znane, ale jakże dziś nadużywane. W zasadzie każdy ma swoje rozumienie miłości. Z jednej strony to jest piękne, bo miłość ma tyle obliczy, co ludzi na ziemi, jednak z drugiej strony niektóre jej oblicza delikatnie mówiąc mrożą mi krew w żyłach...
Nie musicie się obawiać, mój post nie będzie poświęcony piosenkom Pani G. Andrzejewicz, A. Piasecznego itp. Mam ochotę przedstawic Wam dzisiaj kilka obliczy miłosci, w piosenkach, które lubię, ale które niekoniecznie tą słodyczą epatują :P. Oczywiście temat nie zostanie tu wyczerpany. Może go kiedyś uzupełnię.
A oto kilka przeze mnie wybranych utworów. Miłego słuchania zatem :)

Na pierwszy ogień Happysad - Pani K z albumu "Mów mi dobrze"
Bezpośrednio o różnych obliczach miłości
Pani K - Happysad

Miłość młodzieńcza czyli Happysad po raz drugi W piwnicy u dziadka - "Mów mi dobrze"
W piwnicy u dziadka - Happysad

Miłość w wydaniu Rammastein - trochę przerażająca, zwłaszcza druga piosenka

Ohne dich z albumu "Reise Reise"




Stein um stein "Reise Reise" - Miłość zaborcza, choć to chyba bardzo delikatnie powiedziane, chora miłość, tak chyba lepiej.


Teraz czas na mój ukochany zespół - MYSLOVITZ :) i tu aż trzy piosenki :)

Miłość niespełniona, czyli "Alexander" z albumu "Miłość w czasach popkultury"


Miłość nostalgicznie 1 czyli My "Miłość w czasach popkultury"


Nostalgicznie 2 - Chciałbym umrzeć z miłości - album "Korova Milky Bar". Osobiście ta piosenka, choć może dla niektórych banalna, jest moim nr 1 jeśli chodzi o piosenki o miłości. Tak, chciałabym umrzeć z miłości :).




Myslovitz zdominowało post, ale nic nie poradzę, że to moi ulubieńcy ;).
Na tym kończę ten wpis. Myślę, że poszperam jeszcze w swoich mp3 w poszukiwaniu innych piosenek o miłości. Wydaje mi się że te 7 piosenek wystarczy jak na jeden raz. W ogóle planuję robić co jakiś czas takie tematyczne zestawienia piosenek. Jeśli macie jakieś propozycje, podzielcie się, może coś wykombinuję.
Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego razu :D!!!
Faratonga

sobota, 13 października 2012

O co chodzi z tym ołówkiem?

 Cześć wszystkim :)!
Dziś obiecane kilka słów o metodzie ołówkowej, czyli pencil technique.
Metoda sama w sobie jest świetna, ponieważ można nią uzyskać mnóstwo różnych efektów. Równie dobrze sprawdzi się w przy codziennym makijażu, jak i przy nieco odważniejszych lub typowo teatralnych malunkach.
O co w tym wszystkim chodzi? Otóż używamy najzwyklejszych kredek do oczu, rysujemy nimi kontury (w zależnosci od tego, jaki efekt chcemy uzyskać), a potem rozcieramy, łączymy kolory kredek, rozcieramy, dodajemy cieni, jeśli chcemy i rozcieramy:). Łatwe, prawda? Ok, no może nie takie łatwe, powiem tak, ze swojej pierwsze próby jestem nawet zadowolona, aczkolwiek muszę popracować jeszcze nad tym i owym ;).
Ale łatwiej będzie Wam zobaczyć na filmiku, o co w tym wszystkim chodzi:)





Sama wzorowałam sie na tym właśnie makijażu.

A jeśli chcecie zobaczyć więcej pięknych makijaży wykonanych tą techniką zapraszam na FB, na profil ApropoMakeup PENCIL TECHNIQUE


Teraz czas na moje zdjęcia :).






















 Jak widać takie fioleciki ładnie podkreślają niebieską tęczówkę, ale myślę, ze równie ładnie wyglądałyby na brązowych oczach
Jedno wiem na pewno, kredki przeze mnie użyte były za miękkie. Ich kremowa konsystencja sprawiła, że się rozpływały na powiekach. Dlatego następnym razem, będę szukała kredek bardziej twardych i takich zwykłych w drewienku ;). Bo sama jestem posiadaczką kredek z FM MakeUp, które są wykręcane z plastikowej obudowy. Nie powiem dobre są do roztarcia, ładnie wyglądają na oku, ale do tej techniki są za mało trwałe. :)

To tyle na dziś. Życzę Wam udanej soboty, my z mężem i Chłopakami wybieramy się do rodziny na parapetówkę :)
Pa
Faratonga - A.

piątek, 12 października 2012

To nic, że jesień, u mnie królują kolory :)

Witam wszystkich!
Dawno mnie tu nie było, wiem, że to moje blogowanie jest strasznie w kratkę, ale przy bliźniakach i domu ciężko jest znaleźć czas. A ostatnio to szczerze się przyznam, nie miałam nawet siły, żeby cokolwiek pisać, bo kilka rzeczy zwaliło mi się na głowę. Po pierwsze zaczęłam szkołę, trzeba robić coś ze sobą, inwestycja w samorozwój, to najlepsze inwestycja :). A po drugie, co już nie jest takie fajne, poważnie zachorował ktoś mi najbliższy. Choć pocieszam się, że ostatnie wyniki badań nie wyszły tak źle, więc może jakoś Bozia pozwoli i wszystko wróci do normy. Głęboko w to wierzę.

Dzisiejszy post będzie nazwijmy to, "promocyjny".
Chcę Was zachęcić do śledzenia bloga pewnej przesympatycznej osoby, Kasi, która tak jak ja uwielbia kolory w makijażu. Od jakiegoś czasu jestem ogromną fanką jej malunków i perfekcji, z jaką są one wykonane. Dlatego zapraszam na blog tylkokasia bloguje, na pewno znajdziecie tam mnóstwo inspiracji, które i ja znalazłam.
Jej makijaże tak mnie urzekły, że zaczęłam próbować coś sama tworzyć wzorując się na jej pracach. Od razu mówię, daleko mi do Kasi talentu i na pewno nie jest to kopia kropka w kropkę (choćby z racji tego, że dysponuję innymi kolorami cieni do powiek:P). Niemniej jednak uwielbiam takie inspirujące zabawy. A jak już się uczyć makijażowego rzemiosła, to tylko od najlepszych. Zapraszam Was zatem do obejrzenia zdjęć z moich makijażowych prób. Od razu też zapewniam Was, że Kasia była tak dobra, i zgodziła się, abym umieściła na swoim blogu makijaże inspirowane jej dziełami :).

Aha i jeszcze jedna uwaga, nie wiem dlaczego, ale mój aparat strasznie zżera kolory i takie bladziutkie to wszystko, w rzeczywistości było mocniej...:(

Zacznijmy od jesiennych klimatów


  


















 














 
Przepraszam tylko, ze nie dam Wam bezpośrednich linków do konkretnych postów z oryginalnymi makijażami. Po prostu, kiedy zapisywałam sobie poszczególne zdjęcia, nie skopiowałam adresów stron...:( Przepraszam. Mam nadzieje, że uda Wam się w postach Kasi odszukać te właściwe.



Niech żyje kolor!





















Monochromatycznie




















Po drugie, primo - kolor:P


















Na koniec Nude z błękitnym akcentem


















To tyle "Kasiowych" inspiracji. Mam nadzieje, ze miło sie oglądało i życzę Wam również odnalezienia jak największej ilości inspirujących Was osób. Pozdrawiam :)

Faratonga

PS następny post poświęcę moim próbom z pencil technique ;)