Witajcie po weekendzie!
Jak tam, baterie naładowane, zaczynacie tydzień z pozytywną energią? Bo ja dzisiejszy dzień rozpoczęłam z uśmiechem na twarzy, ale mam lekki stres, bo od środy zaczynam nową pracę i nerwy mnie jednak trzymają. Dziś jednak mam zamiar cieszyć się dniem spędzonym z moimi Brontosikami :D Może jakoś uda mi się ten stres na bok odsunąć ;)
Dzisiaj chciałam Wam pokazać delikatny dzienny makijaż z kolorowym akcentem. Muszę trochę w pracy swój makeup stonować, ale nie chcę całkiem rezygnować z kolorów, więc taka opcja będzie jak najbardziej w porządku :) Do użycia koloru zielonego, zainspirowałam mnie Kasia tylkokasia bloguje
I tak to się prezentuje :) Chyba taki "dzienniak" z kolorem na dolnej powiece stanie się moim ulubieńcem :)
A jaki jest Wasz ulubiony makijaż? Bardzo chętnie poznam Wasze typy.
Pozdrawiam Was ciepło i zyczę udanego tygodnia, a Wy trzymajcie za mnie kciuki :D
Anka
Blog głównie poświęcony kosmetykom i muzyce, czasem wkradnie się coś kulinarnego ;)
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Sheet mask w akcji
Hej!
Jak tam początek tygodnia? Jakoś zatrybiony? ;)
W dzisiejszym poście, jako, że przez upały w ogóle nie miałam ochoty na makijaż, wpis typowo urodowy. Chcę Wam pokrótce opowiedzieć o maseczce z kwasem hialuronowym, którą dostałam w paczce od Gangnam Freaks KLIK :).
Jako, że moja znajomość języka koreańskiego równa się zeru, musiałam się posłużyć językiem obrazkowym ;). Sama idea maseczek typu "sheet" nie jest jakaś skomplikowana. Mamy w opakowaniu kawałeczek jakiegoś, nazwijmy to materiału, nasączonego substancjami odżywczymi itp. Maska jest "w kształcie twarzy", tzn. ma otwory na nos i oczy. A reszta, przez to, że po bokach są małe nacięcia, a całość jest wilgotna doskonale dopasowuje się do twarzy.
Co do samego składnika aktywnego, jaki był zawarty w mojej maseczce, czyli kwasu hialurnowego (HA), to na pewno każda z Was o nim słyszała. Jest to nasz wielki sprzymierzeniec w walce o piekną i gładką skórę.
Kwas ten wchodzi w skład ludzkiej tkanki łącznej i wielu płynów biologicznych. Na powierzchni skóry tworzy film, który znacznie ogranicza parowanie wody ze skóry, a także chroni ja przed czynnikami klimatycznymi. Dzięki temu, ze potrafi on wiązać wodę, odpowiada za odpowiednie nawodnienie skóry, a co za tym idzie za jej jędrność i elastyczność. Co ciekawe, kwas hialuronowy stanowi również barierę ochronną tkanek przed infekcjami bakteryjnymi.
Kwas ten w połączeniu z wodą tworzy żel i może przyciągnąć do siebie prawie 4 000 razy więcej wody, niż wynosi jego masa. Dlatego w kosmetyce jest stosowany na tak szeroką skalę. W połączeniu z innymi substancjami czynnymi wspiera odbudowę kolagenu i elastyny, które są kluczowymi elementami, odpowiadającymi za jędrność i elastyczność, a co za tym idzie, za młody wygląd naszej skóry. :)
Tyle teorii, przejdźmy do praktyki ;)
Po otwarciu taką maskę nakładamy na przygotowaną wcześniej twarz (demakijaż, umycie buzi i piling, żeby składniki się lepiej wchłaniały) i pozostawiamy na wyznaczony czas, ja ją trzymałam około 20 minut. Potem ściągamy maseczkę z buzi i wmasowujemy resztki w skórę.
Jeśli chodzi o mnie, to widziałam od razu, ze moja skóra jest rzeczywiście lepiej napięta, to nawilżenie wręcz widać było gołym okiem. Na prawdę byłam w szoku, ze to aż tak fajnie zadziała. Zachęcona więc rezultatem na pewno sheet masks zagoszczą w mojej pielęgnacji na stałe.
Czy Wy używałyście tego typu maseczek? Jakie są Wasze spostrzeżenia? Jakie maseczki mogłybyście mi polecić?
Mam nadzieję, ze wpis się przydał :) Ja dzisiaj miałam dzień "wolnego" od dzieci, zaliczyłam fryzjera (tak, wyglądam jak milion dolarów, serio :D), a teraz raczę się Two Steps from Hell, ciągle są na tapecie :D
Pozdrawiam
A.
Jak tam początek tygodnia? Jakoś zatrybiony? ;)
W dzisiejszym poście, jako, że przez upały w ogóle nie miałam ochoty na makijaż, wpis typowo urodowy. Chcę Wam pokrótce opowiedzieć o maseczce z kwasem hialuronowym, którą dostałam w paczce od Gangnam Freaks KLIK :).
Jako, że moja znajomość języka koreańskiego równa się zeru, musiałam się posłużyć językiem obrazkowym ;). Sama idea maseczek typu "sheet" nie jest jakaś skomplikowana. Mamy w opakowaniu kawałeczek jakiegoś, nazwijmy to materiału, nasączonego substancjami odżywczymi itp. Maska jest "w kształcie twarzy", tzn. ma otwory na nos i oczy. A reszta, przez to, że po bokach są małe nacięcia, a całość jest wilgotna doskonale dopasowuje się do twarzy.
Co do samego składnika aktywnego, jaki był zawarty w mojej maseczce, czyli kwasu hialurnowego (HA), to na pewno każda z Was o nim słyszała. Jest to nasz wielki sprzymierzeniec w walce o piekną i gładką skórę.
Kwas ten wchodzi w skład ludzkiej tkanki łącznej i wielu płynów biologicznych. Na powierzchni skóry tworzy film, który znacznie ogranicza parowanie wody ze skóry, a także chroni ja przed czynnikami klimatycznymi. Dzięki temu, ze potrafi on wiązać wodę, odpowiada za odpowiednie nawodnienie skóry, a co za tym idzie za jej jędrność i elastyczność. Co ciekawe, kwas hialuronowy stanowi również barierę ochronną tkanek przed infekcjami bakteryjnymi.
Kwas ten w połączeniu z wodą tworzy żel i może przyciągnąć do siebie prawie 4 000 razy więcej wody, niż wynosi jego masa. Dlatego w kosmetyce jest stosowany na tak szeroką skalę. W połączeniu z innymi substancjami czynnymi wspiera odbudowę kolagenu i elastyny, które są kluczowymi elementami, odpowiadającymi za jędrność i elastyczność, a co za tym idzie, za młody wygląd naszej skóry. :)
Tyle teorii, przejdźmy do praktyki ;)
Po otwarciu taką maskę nakładamy na przygotowaną wcześniej twarz (demakijaż, umycie buzi i piling, żeby składniki się lepiej wchłaniały) i pozostawiamy na wyznaczony czas, ja ją trzymałam około 20 minut. Potem ściągamy maseczkę z buzi i wmasowujemy resztki w skórę.
Jeśli chodzi o mnie, to widziałam od razu, ze moja skóra jest rzeczywiście lepiej napięta, to nawilżenie wręcz widać było gołym okiem. Na prawdę byłam w szoku, ze to aż tak fajnie zadziała. Zachęcona więc rezultatem na pewno sheet masks zagoszczą w mojej pielęgnacji na stałe.
Czy Wy używałyście tego typu maseczek? Jakie są Wasze spostrzeżenia? Jakie maseczki mogłybyście mi polecić?
Mam nadzieję, ze wpis się przydał :) Ja dzisiaj miałam dzień "wolnego" od dzieci, zaliczyłam fryzjera (tak, wyglądam jak milion dolarów, serio :D), a teraz raczę się Two Steps from Hell, ciągle są na tapecie :D
Pozdrawiam
A.
czwartek, 13 sierpnia 2015
Mój pierwszy raz ;P
Hej!
Jak radzicie sobie z tym gorącem? My jakoś dajemy radę, z dwojga złego wolę upał, niż zimę (ale tylko taką z chlapą i śniegiem z deszczem, bo słońce i mrozik to uwielbiam).
Dzisiejszy post na szybko, i nie bójcie się, nie będzie żadnych intymnych zwierzeń ;P. Chciałam Wam pokazać tylko moje pierwsze w życiu paznokcie hybrydowe :D. Wiem, że Ameryki tym postem nie odkryję. Ale kolory, jakie mam są takie genialne, że musiałam Wam pokazać :D
Hybrydy mam dzięki uprzejmości mojej BBF, Justyny :) Miałam tzw. wychodne z domu bez dzieciaków i trzeba było to wykorzystać na babskie posiady, a czymże by były takie babskie posiady bez jakichś kosmetycznych atrakcji :D
Na zdjęciach widzicie paznokcie, które mają około 3 tygodnie. Normalnie wszystko w domu robiłam, z tym, że starałam się np. zakładać rękawiczki przy myciu garów itp. Jak dla mnie taki okres czasu, to super wyglądają. Nie mogę się napatrzeć na ten połysk. Zwykły lakier go czasem traci, a tu lustro. Jestem zakochana :D
A na dokładkę, dla relaksu podrzucam Wam moje trzy ulubione najbardziej w tym momencie, kawałki Two Steps From Hell - normalnie UWIELBIAM, nic więcej nie będę pisać :)
Pozdrawiam! i yczę spokojnego weekendu :D
Anka
Jak radzicie sobie z tym gorącem? My jakoś dajemy radę, z dwojga złego wolę upał, niż zimę (ale tylko taką z chlapą i śniegiem z deszczem, bo słońce i mrozik to uwielbiam).
Dzisiejszy post na szybko, i nie bójcie się, nie będzie żadnych intymnych zwierzeń ;P. Chciałam Wam pokazać tylko moje pierwsze w życiu paznokcie hybrydowe :D. Wiem, że Ameryki tym postem nie odkryję. Ale kolory, jakie mam są takie genialne, że musiałam Wam pokazać :D
Nie ma jak prezentacja na kredkach ;P |
Hybrydy mam dzięki uprzejmości mojej BBF, Justyny :) Miałam tzw. wychodne z domu bez dzieciaków i trzeba było to wykorzystać na babskie posiady, a czymże by były takie babskie posiady bez jakichś kosmetycznych atrakcji :D
Na zdjęciach widzicie paznokcie, które mają około 3 tygodnie. Normalnie wszystko w domu robiłam, z tym, że starałam się np. zakładać rękawiczki przy myciu garów itp. Jak dla mnie taki okres czasu, to super wyglądają. Nie mogę się napatrzeć na ten połysk. Zwykły lakier go czasem traci, a tu lustro. Jestem zakochana :D
A na dokładkę, dla relaksu podrzucam Wam moje trzy ulubione najbardziej w tym momencie, kawałki Two Steps From Hell - normalnie UWIELBIAM, nic więcej nie będę pisać :)
Pozdrawiam! i yczę spokojnego weekendu :D
Anka
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Książeczki edukacyjne - czyli quiet book
Witajcie po przerwie!
Tydzień urlopu męża minął, jak bicza trzasną i czas niestety wracać do codzienności. mimo, ze nie wyjechaliśmy nigdzie, postawiliśmy na wycieczki po okolicy. Zakopane i Rabka-Zdrój. W Rabce są tężnie solankowe, co jest idealne dla osób cierpiących na różne schorzenia, głównie górnych dróg oddechowych. A jako, że tak ja, jak i nasze bliźniaki jesteśmy alergikami, to jeździliśmy sobie tam pooddychać ;). Chłopcy przy okazji mieli frajdę, bo tam mnóstwo atrakcji na placach zabaw, więc zarówno elementy zdrowotne, jak i rozrywkowe były obecne.
Jak już wspomniałam, nasze wycieczki były tylko po okolicy, to jednak najbardziej cieszył mnie fakt bycia razem i to się liczy najbardziej :)
Ale wracając do głównego tematu wpisu, to dzisiaj z innej beczki. Pokazywałam Wam kiedyś, że tam sobie coś robię z filcu. Pod natchnieniem koleżanki postanowiłyśmy robić tzw. "ciche książeczki" dla dzieci. Są one doskonałą alternatywą dla tabletów, smatfonów itp. a dziecko i tak w podróży nie będzie się nudzić, dzięki takiej książeczce. Poza walorami czysto rozrywkowymi nasze książeczki spełniają również funkcje edukacyjne. Usprawniają małą motorykę, rozwijają kreatywność i wyobraźnię, uczą liczenia i wielu innych rzeczy, w zależności co jest na danej stronie.
Jest do również doskonały prezent dla dziecka, bo książeczki wykonujemy indywidualnie pod kątem preferencji maluchów, wieku i etapu rozwojowego. Poza tym fajniej jest mieć coś oryginalnego i ręcznie zrobionego, niż z metką "made in china" ;).
Pierwsze, prototypowe książeczki uszyłyśmy dla swoich dzieci. Tutaj pokażę Wam zdjęcia książeczek moich chłopaków. Każda strona, to inne "zadanie" i inny sposób zabawy, zatem brak nudy gwarantowany :)
Obie książeczki miały takie same strony, żeby nie było wojny :P Różniły się jedynie kolorem.
Elementy do buziek i samochodziki są ukryte w kieszonkach, które dziecko również musi nauczyć się samo otwierać i zamykać.
Elementy przyczepiane są przy pomocy rzepek, więc dziecko z łatwością może je zmieniać.
Więcej propozycji na ciekawe zabawy z dziećmi i inne propozycje książeczek znajdziecie na naszej stronie na Face Book'u - ThroughPlayBook.
Serdecznie Was zapraszam do zapoznania się z naszą stroną. Będę wdzięczna za Wasze opinie i jeśli uważacie, że to fajna rzecz, prosimy o udostępnianie :)
Na koniec filmik, żeby było jasne, jak książeczka sprawdza się "w akcji". Wybaczcie za koślawe ruchy, ale cięzko mi było trzymać aparat i demonstrować poszczególne strony ;P
Tydzień urlopu męża minął, jak bicza trzasną i czas niestety wracać do codzienności. mimo, ze nie wyjechaliśmy nigdzie, postawiliśmy na wycieczki po okolicy. Zakopane i Rabka-Zdrój. W Rabce są tężnie solankowe, co jest idealne dla osób cierpiących na różne schorzenia, głównie górnych dróg oddechowych. A jako, że tak ja, jak i nasze bliźniaki jesteśmy alergikami, to jeździliśmy sobie tam pooddychać ;). Chłopcy przy okazji mieli frajdę, bo tam mnóstwo atrakcji na placach zabaw, więc zarówno elementy zdrowotne, jak i rozrywkowe były obecne.
Jak już wspomniałam, nasze wycieczki były tylko po okolicy, to jednak najbardziej cieszył mnie fakt bycia razem i to się liczy najbardziej :)
Ale wracając do głównego tematu wpisu, to dzisiaj z innej beczki. Pokazywałam Wam kiedyś, że tam sobie coś robię z filcu. Pod natchnieniem koleżanki postanowiłyśmy robić tzw. "ciche książeczki" dla dzieci. Są one doskonałą alternatywą dla tabletów, smatfonów itp. a dziecko i tak w podróży nie będzie się nudzić, dzięki takiej książeczce. Poza walorami czysto rozrywkowymi nasze książeczki spełniają również funkcje edukacyjne. Usprawniają małą motorykę, rozwijają kreatywność i wyobraźnię, uczą liczenia i wielu innych rzeczy, w zależności co jest na danej stronie.
Jest do również doskonały prezent dla dziecka, bo książeczki wykonujemy indywidualnie pod kątem preferencji maluchów, wieku i etapu rozwojowego. Poza tym fajniej jest mieć coś oryginalnego i ręcznie zrobionego, niż z metką "made in china" ;).
Pierwsze, prototypowe książeczki uszyłyśmy dla swoich dzieci. Tutaj pokażę Wam zdjęcia książeczek moich chłopaków. Każda strona, to inne "zadanie" i inny sposób zabawy, zatem brak nudy gwarantowany :)
Obie książeczki miały takie same strony, żeby nie było wojny :P Różniły się jedynie kolorem.
Nauka cyferek oraz godzin |
Pacynki, doskonałe do mini-teatrzyku |
Buzia, której elementy można zmieniać |
Droga z różnymi samochodami |
Elementy do buziek i samochodziki są ukryte w kieszonkach, które dziecko również musi nauczyć się samo otwierać i zamykać.
Plecionka |
Bucik do nauki wiązania sznurowadeł |
Sieć rybacka z mapą skarbów |
Piracka mapa skarbów |
Mini-maskotka |
Elementy przyczepiane są przy pomocy rzepek, więc dziecko z łatwością może je zmieniać.
Więcej propozycji na ciekawe zabawy z dziećmi i inne propozycje książeczek znajdziecie na naszej stronie na Face Book'u - ThroughPlayBook.
Serdecznie Was zapraszam do zapoznania się z naszą stroną. Będę wdzięczna za Wasze opinie i jeśli uważacie, że to fajna rzecz, prosimy o udostępnianie :)
Na koniec filmik, żeby było jasne, jak książeczka sprawdza się "w akcji". Wybaczcie za koślawe ruchy, ale cięzko mi było trzymać aparat i demonstrować poszczególne strony ;P
Na tym zakończę ten przydługawy wpis :D
Pozdrawiam Was zatem serdecznie, trzymajcie się jakoś w te upały :)
Anka
Subskrybuj:
Posty (Atom)