czwartek, 26 lutego 2015

Lata 60.

Hej, hej!
No to lecimy z kolejną dekadą. Zatem do dzieła.
W latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku makijaż stał się bardziej "stonowany", promowano młodzieńczy, niemal dziecinny wygląd.
Charakterystyczne w tym makijażu były oczy, które miały być duże, o zaokrąglonym kształcie, jak u dziecka, stosowano zimne kolory cieni. Eyeliner była nanoszony jedynie wzdłuż linii rzęs (nie czarny, tylko raczej brązowy, lub rozcieńczony czarny, żeby zachować ten delikatny wygląd). Rzęsy tuszowano bardzo mocno, aby dodatkowo podkreślić okrągłość oczu.
Cera była jasna a usta duże i w bladych i połyskliwych odcieniach odcieniach.

Po połowie XX w. zaczęło rozwijać się coraz więcej trendów makijażowych. Nie była to jakiś jeden wiodący styl, ale kilka, które były nawet całkiem różne.
I tak w latach 60. mamy styl tzw. "niewiniątka", idealnie reprezentowanego prze np. Ann-Margret. Jej styl był pełen właśnie tej dziecięcej niewinności, ale równocześnie uwodzicielskiego, kobiecego uroku (styl ten dekadę wcześniej zapoczątkowała Marylin Monroe).

Ann-Margret - źródło























A to moja próba uchwycenia tematu


Makijaż całkiem "do noszenia" tylko bez tej perły na ustach ;P





















Drugim trendem była tzw. "Biba girl". Wszystko zaczęło się w Londynie, gdzie urodzona w Warszawie Barbara Hulanicka otworzyła swój butik o nazwie Biba (stąd nazwa trendu). Styl ten charakteryzował się mieszanką stylu gwiazd kina niemego i cygańskiego romantyzmu. Stał się tak popularny, że był prezentowany na okładkach wszystkich liczących się pism o modzie tamtych lat.
Poniżej Transformacja Kate Moss w "Biba Girl" autorstwa Kevyn'a Aucoin'a z książki "Making faces" (w polskiej wersji "Makijaż sztuka przemiany").



źródło
























I znowu moja (nieudolna...) próba odwzorowania tego trendu... ;P




Wiem... tragedia... Marna ze mnie "biba" :D







No i w sumie to by było na tyle :D Pozdrówki!!!

Faratonga

poniedziałek, 23 lutego 2015

Gorączka złota

Hej!
Jak tam po weekendzie? U mnie dobrze. Dziś szybki wpis z makijażem w odcieniach złota. Nie wiem, czy uda mi się w tym tygodniu jeszcze coś napisać, bo mam trochę zakręcony tydzień. Postaram się, ale nie obiecuję.

Ale do rzeczy, oto zdjęcia.



































No ro pozdrawiam Was ciepło!!!

Anka :D

czwartek, 19 lutego 2015

Lata 50-te XXw.

Witajcie!
Kolejny wpis i kolejna dekada XX wieku przed nami.

W latach powojennych francuskie Haute Couture wywarło mocny wpływ na makijaż lat pięćdziesiątych, który stał się elegancki i połyskliwy. Ciekawy jest fakt, ze na przełomie lat 1949/1950 w pryzu zrewolucjonizowano makijaż oka wprowadzając znaną nam dziś i popularną kreskę w formie tzw. "kociego oka".
Oczy były malowane na połyskliwe, raczej stonowane kolory, załamanie podkreślano odcieniem ciemniejszym. Brwi natomiast u nasady były szerokie, a na końcach wąskie i uniesione.

W latach 50. były trzy główne trendy:
  1. typ kobiety wyrafinowanej, lansowany przez np. Audrey Hepburn
źródło






















      2.  Typ "urwiski" - Debbie Reynolds


źródło























       3.  Typ "kobiety-dziecka", czyli połączenie seksapilu z dziecięcą niewinnością, lansowany przez  Marylin Monroe.


źródło



















I na końcu moja interpretacja głównych trendów w makijażu tamtych lat :)
























Tak wiec pokrótce wyglądała kolejna dekada, jeśli chodzi o trendy w makijażu. Mam nadzieje, ze taka tematyka się Wam podoba. Myślę, że ciekawa jest taka wycieczka wstecz :).


Pozdrawiam Was serdecznie i życzę od razu miłego weekendu, bo pewnie "zobaczymy" się dopiero w poniedziałek :)

Anka - Faratonga

poniedziałek, 16 lutego 2015

Ale... Ulga... :)

Witajcie!

Jak tam po weekendzie, były szalone imprezy ostatkowe/walentynkowe??? :) U mnie bez szaleństw. Jestem tego typu osoba, która jak ma chwilę na oddech, to woli się zamknąć w pokoju ze słuchawkami na uszach i książką w ręku ;).

Ale wracając do postu, to chciałam Wam opowiedzieć o kolejnym kosmetyku, który mnie pozytywnie zaskoczył.
Na pewno zdajecie sobie sprawę, że nasza skóra zmienia się w zależności do pory roku, temperatury, czy wilgotności. Skóra to doskonały organ, który chroni nas przed czynnikami zewnętrznymi. Teoretycznie poradziłaby sobie sama, ale  z racji zanieczyszczenia środowiska, naszej złej diety, braku ruchu, nałogów, czy stresu, nie jest w stanie nad tym zapanować, bez naszej pomocy. Dlatego tak ważna jest odpowiednia pielęgnacja.
Jakiś czas temu miałam problemy ze swoją cerą, dlatego przez jakiś czas stosowałam na noc krem z 10% kwasem glikolowy. Skóra się wyciszyła, pozbyłam się problemu. Ale moja skóra jakby trochę została zbyt przesuszona. Dlatego szukałam jakiegoś fajnego lekkiego, a za razem odżywczego kremu na noc, który pomógłby się zregenerować mojej buzi.
I po przestudiowaniu dokładnie oferty Ziaji, zdecydowałam się na krem z serii Ulga (więcej o serii TUTAJ).
Zdecydowałam się na  krem ujędrniający na noc, redukujący podrażnienia.



źródło Ziaja





















Powiem Wam, ze to był mój strzał w 10! Nie stać mnie na drogie kosmetyki, wiec szukam tego, co mogłoby sprostać moim oczekiwaniom, ale w cenie, która nie przerazi mojego portfela :P.

Ten krem spełnił wszystkie moje oczekiwania. Osobiście nie znalazłam w nim żadnych minusów.
A co do plusów to:
  1. cena  - nie pamiętam dokładnie, ale na pewno mniej niż 10zł;
  2. lekka formuła - co przy mojej skórze z tendencją do przetłuszczania jest nieodzowne;
  3. bez zapachu - czyli nikogo nie podrażni;
  4. przyczynił się do wzrostu nawilżenia mojej skóry, już nie czułam tego nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia, ani swędzenia;
  5. wydajność.
Tak w skrócie wygląda moja ocena. Osobiście, jak już wiele razy wspomniałam, Ziaja, to mój faworyt, jeśli chodzi o pielęgnację. W ogóle, staram się sięgać, kiedy tylko mogę, po polskie kosmetyki, a co, wspieram rodzimy kapitał :D.

Dzisiaj właśnie wybieram się po jakiś balsam do ciała, krem pod oczy i krem na dzień, życzcie mi więc powodzenia ;) na pewno się pochwalę. Mam też jeszcze kilka recenzji kosmetyków dla Was, więc stay tune ;)

Pozdrawiam Was ciepło!

Faratonga

piątek, 13 lutego 2015

Lata 40-ste

Witajcie!
Dzisiaj "na tapecie" kolejna dekada XX wieku.
Przypadała ona niestety na złe czasy, czyli okres II Wojny Światowej. Panowała wtedy, nie za sprawą fantazji kreatorów mody, a zwykłej wygody i niejakiego przymusu, moda militarna. Co ciekawe okres ten przyczynił się do skrócenia kobiecych spódnic. Stało się to z bardzo prozaicznego powodu, czyli braku materiałów na wojennym rynku.

Co do makijażu, to ze zrozumiałych względów, makijaż był prosty. Idealne brwi, które podkreślano kredką, upudrowana twarz w celu ujednolicenia kolorytu cery. Wyraźnym elementem makijażu były natomiast usta, które z reguły malowano na czerwono (ale raczej była to stonowana czerwień). Usta miały kształt podobny jak dekadę wcześniej.

W przeciwieństwie do lat 30. w makijażu lat 40. kobieta wyglądała bardziej dziewczęco i delikatnie. Makijaż, jak już wcześniej wspomniałam bardziej podkreślał usta, niż oczy. Twarz zaś miała wyglądać naturalnie, miękko (bez mocnego konturowania) i zdrowo.

Po wojnie nastąpił zalew kosmetyków kolorowych. Zaczęły być ogólnie dostępne sztuczne rzęsy, konturówki do oczu, przeróżne pudry i szminki. Wprowadzono także wodoodporny tusz do rzęs. Powróciła moda na umalowaną twarz i bardzo kobiecy wygląd.













































To by było na tyle!
Pozdrawiam i jak zwykle życzę udanego weekendu!!!

A. :D

wtorek, 10 lutego 2015

Zmalowane Walentynki

Witajcie!
Dzisiaj pragnę Wam przedstawić moja propozycję makijażu walentynkowego :)

Większość pewnie w tym dniu postawi na klasykę. Żeby jednak mojemu umiłowaniu kolorów stało się zadość, mój makijaż będzie delikatny, ale kolorowy. W sam raz na randkę na luzie ;).






















Użyłam cieni Coastal Scents Metal Mania, eyeliner Virtual, a na ustach błyszczyk w pomadce FM Make-up.
Muszę Wam też powiedzieć, ze mimo mojej totalnej ślepoty, w końcu wychodzą mi jakie takie kreski :D Co prawda rysuję je z nosem praktycznie przyklejonym do lustra, ale potwierdzam słowa, że tylko mozolne i systematyczne ćwiczenie przynosi efekty. I nie tylko jeśli chodzi o rysowanie kresek :D

U nas ciągle pada. Dzieci się cieszą, a ja staram się we wszystkim znajdywać pozytywne strony. I tak na przykład odśnieżanie traktuję jak "full body workout" :D bo po takiej "jeździe" na łopacie jestem cała mokra, nie mówiąc o tym, że każdy mięsień czuje :D. Zatem, jakby nie patrzeć, wszystko ma swoje dobre strony. Osobiście lubię patrzeć na ten biały puch. W zasadzie przecież teraz jest zimowy czas, więc nie ma się co dziwić i narzekać. Lepiej, że pada teraz, niż jakby miało sypnąć w kwietniu, czy maju :P.

Tym pogodowym akcentem zakończę, pozdrawiam Was ciepło!

Wasza Faratonga - Anka

piątek, 6 lutego 2015

XX w. - lata 30-ste

Witajcie!
 Dzisiaj kolejna dekada XX wieku, jeśli chodzi o ewolucję makijażu.

Twarz lat 30. stała się symetryczna, bardziej wyrzeźbiona i zmysłowa. Co ciekawe, pojawiła się moda na opaleniznę. Do tej pory pocałowana słońcem skóra była zarezerwowana dla kobiet klasy średniej i niskiej, które były wystawione na promienie słoneczne podczas pracy, na świeżym powietrzu.
Oczy były nadal dosyć mocnym akcentem, jednak nie tak mocnym, jak w latach 20. Dolnych powiek nie malowano, brwi były rysowane bardzo wysoko i były jeszcze cieńsze, niż dekadę wcześniej.
Usta były mocnym akcentem, jednak zakończyła się moda na wąskie usta, teraz ich kształt stał się pełny, malowano je w znany dziś kształt "łuku myśliwego", czy jeśli ktoś woli "łuku Kupidyna", a to wszystko za sprawą naszego rodaka Maxa Factora :).

Znane ówczesne gwiazdy to:

Greta Garbo

źródło



Rita Hayworth

źródło




czy Katherine Hepburn

zdjęcie "wygooglane"
























A oto moja inspiracja ;)

























Zakrywanie brwi muszę jeszcze poćwiczyć, bo nie jestem zadowolona z efektu...

Na deser pokażę Wam naszą Zimę :D






















Pracowite Chłopaki :D




















Uwielbiam taką pogodę, lekki mrozik, śnieg i piękne niebo. Przy takich widokach, jestem nawet w stanie przeboleć to ubieranie się, które trwa wieki... :P


Pozdrawiam Was zatem serdecznie i  życzę udanego weekendu :).


Anka

poniedziałek, 2 lutego 2015

Przemyślenia egzystencjonalne

Hej!
Dzisiaj post innego rodzaju. Chcę się z Wami podzielić moimi pewnymi przemyśleniami na temat czasopism makijażowych. Od razu przepraszam Joasiu, że tematyka podobna, tyle, że u mnie będą to raczej negatywne odczucia.

Nie należę do osób, które narzekają i próbują we wszystkim doszukać się czegoś złego, tej przysłowiowej "dziury w całym". Co to, to nie. Cieszę się z sukcesów innych, są one dla mnie motywacją do działania (skoro jej/jemu się udało, to może się udać i mnie). Oczywiście, skłamałabym, gdybym nie napisała, że przy okazji czyjegoś sukcesu nie ukłuje mnie gdzieś nutka zazdrości, ale jest to uczucie popychające mnie do działania, niż taka niezdrowa zawiść.
W czasopismach makijażowych możemy podziwiać prace wielu utalentowanych osób. Są one wielką inspiracją i kopalnią wiedzy. Gazety o tej tematyce, które sama z namiętnością czytałam/prenumerowałam to sławne, Make-up trendy i E-Makijaż. Poza tym od czasu do czasu zaopatrywałam się w czasopisma tematyczne - Makijaże i fryzury ślubne, chyba taki był tego tytuł.

Powiem Wam jednak, ze okropnie jestem rozczarowana. Zacznę do MUT. Gazetę regularnie kupowałam jakieś 3lata. Trochę wiec już poznałam tą pozycje. I nie wiem, jak Wasze uczucia, ale mnie zaczęło już, delikatnie mówiąc, denerwować to nachalne reklamowanie wszystkiego. O ile reklamy związane z branżą kosmetyczną rozumiem. Reklamy są paliwem napędowym wydawnictw, więc to jasne, że być muszą. Zatem reklamy kosmetyków kolorowych, czy nawet już pielęgnacyjnych są ok, to nie rozumiem, po co w czasopiśmie makijażowym są reklamy zabiegów odchudzających, czy wybielających zębów. Przecież to z makijażem ma tyle wspólnego, co ja z Królową Elżbietą! A niestety w MUT coraz więcej i częściej pojawiają się tego typu "innowacje". Czasopismo nie jest tanie, choć wydane pięknie, ale ja wolałabym mniej tych stron, a rzetelnej treści stricte związanej z makijażem, a nie co drugą stronę reklamę... Dodam jeszcze, że jest mnóstwo błędów ortograficznych, co mnie osobiście razi.

Na temat Makijaży i fryzur ślubnych, mam tyle do powiedzenia, że odnoszę wrażenie, iż ta gazeta jest wydawana tylko dla samych jej twórców. Po prostu poziom makijaży, jak na czasopismo branżowe, jest bardzo niski. Nie jestem ekspertem, ale nawet mój mąż, który z makijażem nie ma nic wspólnego, zauważył, że coś jest nie tak. Na przykład makijaż ślubny, gdzie pani młoda ma dosłownie nawalony rozświetlacz tak, że normalnie lustro, na samych "jabłuszkach"  różowy róż w formie takich placków, jak klown w cyrku i białe rzęsy (awangarda...). Kolejnym przykładem był np. makijaż, gdzie kobieta z opadającą powieką ma wyrysowaną krechę, tak, że przy otwartych oczach widać tylko tą czarną krechę. Pomijam niedoklejone rzęsy, które widać, ze odstają, czy zebrane cienie w załamaniu, albo brązowa konturówka do perłowych ust... I nie jest to bynajmniej, gazeta sprzed kilkunastu lat. Kupiłam ją w sierpniu zeszłego, 2014 roku. Jestem przerażona, bo tam reklamują się  salony kosmetyczne, profesjonalne wizażystki i szkoły wizażu... Nie będę tu wymieniać żadnych nazwisk ani nazw szkół, nie o to mi chodzi, ale litości, za co ja płacę... Reklamy też są durne i nachalne, nijak nie pasujące do głównej tematyki. Była reklama dopinek do włosów w formie ckliwego romansidła. Brzydka dziewczyna nie może sobie znaleźć chłopa, a jak tylko za radą koleżanki, inwestuje w doczepiane włosy, mężczyźni leżą u jej stóp i zmienia ich jak rękawiczki :P.

Na końcu E-Makijaż. Miałam zaprenumerowany na cały rok 2013 i wyobraźcie sobie, że ostatni numer z mojej prenumeraty otrzymałam teraz w grudniu. Musiałam się silnie o niego dopominać, aż łaskawie dosłali mi brakujący numer. Pierwsze dwa numery przyszły bez niczego, nawet z prezentami w formie kosmetyków, a o kolejne, to musiałam się dopominać. Niby niewielka strata, bo rzędu ok.90zł za rok, ale trzeba mieć trochę szacunku do klientów. Obiecywali mi nawet jakiś pakiet kosmetyków w ramach rekompensaty, ale oczywiście nic nie dostałam, samą gazeta w potarganej kopercie, jak miło :P. Tu tak samo mamy głupawe reklamy i pełno błędów ortograficznych. Np. w wywiadzie z Iloną Felicjańska dziennikarka pyta o mażenia pani Ilony. Podobnych błędów jest sporo. Na jednej stronie doliczyłam się ich około 10, nie uważacie, że to przesada? Rozumiem literówki, ale takie "byki". To oni nie mają nikogo od korekty, przecież to w Polskę idzie...
Moim zdaniem takie błędy też są oznaką braku szacunku do czytelnika. Chyba nie uważają, że wizażyści to analfabeci...

Jeśli chodzi o mnie, to ja jestem bardzo zniesmaczona tymi czasopismami. O ile MUT jeszcze jakoś przejdzie, za to reszta, szkoda słów... Pieniądze przeznaczone na którąkolwiek z tych gazet można zainwestować w jakiś kosmetyk, a inspiracje makijażowe znaleźć za darmo, w sieci. I ja tak robię. Szkoda kasy i nerwów.

Wiem, ze przydługi ten wpis i pewnie dla Was nudnawy, ale miło mi będzie poznać Wasze zdanie na ten temat. Nie miałam zamiaru tutaj nikogo obrazić, jeśli ktoś się poczuł dotknięty, to przepraszam. To moje subiektywne zdanie i tyle.

Pozdrawiam Was na dziś!!!

Do następnego - Anka :D