piątek, 19 lipca 2013

Na muzycznie

Hej!
Przy okazji tak pięknej, słonecznej pogody, chciałam się z Wami podzielić kilkoma melodiami, które ostatnio gdzieś tam mi się kołaczą po głowie.
Już dawno za mną ten post chodził, ale z muzycznymi wpisami jest tak, że muszę coś na temat każdego utworu napisać, tak od siebie :). A przy makijażach jest prościej, kultura obrazkowa służy odbiorowi, a nie wymaga rozumienia treści ;). Szkoda, że nie mam czasu na więcej muzyki na blogu, bo to moja pasja na równi z makijażami, może nawet bardziej...
Ale ok, dość ględzenia :P. Mam zamiar dzisiaj z Wami posłuchać czwórki wykonawców. Kolejność jest całkiem przypadkowa i bez znaczenia. No to JEDZIEMY!!!!

Na początek James Arthur i Impossible. Bardzo lubię tą piosenkę. Gościa w ogóle nie znam, z tego, co widzę po teledysku, wygrał jakiś "talent show". Nie ważne, skad się wział, ważne, że umie spiewać ;) A to mu akurat trzeba przyznać, bo piosenka choć nie jest w stylu "umcy-umcy, pampa-rampa" z wielką łatwością wpada w ucho. Podoba mi się jego sposób śpiewania, taki "od niechcenia"m jednak ujmujący. A refren mnie po prostu elektryzuje, ta lekka chrypa przy "...imposible...". Uwielbiam (Dodam tylko, że pewnie "elektryzowanie" pojawi się przy każdej piosence, bo byle czego bym Wam nie zapodała ;P)



 




Następnie, pewnie nikomu nie muszę przedstawiać, będzie brytyjski zespół Hurts - przedstawiciel synthpopu. Chłopaki - Theo Hutchcraft wokalista i Adam Anderson kompozytor, poznali się w jednym z barów w Menchesterze. Jednak o ich graniu w żadnym wypadku nie można mówić, ze jest "barowe". Utwory, jak przystało na synthpop są melodyczne i raczej takie liryczne. Osobiście lubię utwory, które niosą ze sobą pewną dozę niepewności i melancholii dźwięków, a tu wszystko to znajdziemy. W ich graniu słychać wpływy różnych innych zespołó, m.in. Depeche Mode, Prince, czy Pet Shop Boys. W ogóle sposób śpiewania Theo nieodmiennie kojarzy mi się z Dave'em Gahan'em z "Depeszów" :).
Dzisiaj mam Wam do zaprezentowania dwa utowry, jeden starszy Wonderful Life







A drugi nowszy Miracle






Oczywiście nie muszę dodawać, że obie te piosenki uwielbiam i słucham ich namiętnie, jednak bez przesady, żeby mi się nie znudziło. Pierwszy utwór kręci mnie tym swoim mrokiem. Jak go słucham, to czuję się, jak gdybym oglądała świat spowity gęstą mgłą, gdzie nie widać nic, prócz rozmytych i niepokojących kształtów. Natomiast druga pochłania mnie całkowicie od początku do końca. Denerwują mnie tylko te tańczące dziewczyny w teledyskach. Widać taki mają styl, ale i tak słucham z zamkniętymi oczami (oczywiście, jek mi Brontosiki pozasypiają, bo tak to nie ma szans :P), więc w sumie to mi to tak nie przeszkadza :D

Następnym w kolejce będzie stosunkowo moje nowe odkrycie, czyli zespół Bastille. Kolejna brytyjska grupa tym razem łącząca w sobie elementy rocka alternatywnego i synthpopu (jak poprzednicy). Nie muszę dodawać, że uwielbiam te brytyjskie klimaty, takiego "smutnego" i melancholijnego grania. Oczywiście Bastille w cały ten smutnawy nastrój daje odrobinę radości i takiego świerzego powiewu. Tutaj przedstawię Wam dwie piosenki, aczkolwiek polecam gorąco cały album Bad Blood bo jest świetny i tyle w temacie :).
 Pierwszy utwór, pewnie wszystkim znany, Pompeii. Uwielbiam tą piosenkę za chórki oczywiście. Według mnie doskonałe połączenie i bardzo oryginalne. Chłopaki są genialni i już nawet mi brakuje słów uwielbienia ;).




Druga, moja ulubiona z albumu Bad Blood to Things We Lost In The Fire. I tu oczywiście uwielbiam cała tą piosenke, od pierwszej, do ostatniej nutki.






I na koniec również "świerzynka" w moim muzycznym panteonie czyli zespół Imagine Dragons. Tu mamy z kolei Amerykanów.  Pozostajemy nadal w klimatach rockowych, gdyż chłopaki z Las Vegas grają indie rock. Poznałam ich dzięki mojemu mężowi, który to dał mi ich kiedyś posłuchać (sam natrafił na nich pzrypadkowo, szperając za uzyką na YT). Wysłuchałam  i popłynęłam ;). "Smoki" grają z przymruzeniem oka (w końcu o to w indie chodzi). Nic tu nie jest na serio i poważnie. Lubią się bawić stylami i mieszają elementy elektroniczne z gitarkami, bawiąc się chyba przy tym świetnie, bo fajnie, lekko i naturalnie im to wychodzi. Do tego fajny melodyjny śpiew i czegóż chcieć więcej.
 Tu też dwie ulubione piosenki: It's Time, takie delikatne do zasypiania w sam raz ;).



I Radioactive. Ten połamany bit mnie po prostu "rozwala" nie mam innego słowa, uwielbiam ten moment, jak się to zaczyna. No znowu brak mi słów, żeby wyrazić moje uczucia związane z ta piosenką. Posłuchajcie sami, ja zamykam się w świecie Imagine Dragons i ferajny ;D





Jak widzicie, już mój móz przeszedł w stan spoczynku. Nic mądrego tu już nie napiszę, więc podgłaśniam komputer i idę bawić sie z moimi Brontosikami :D
Mam nadzieję, ze miło spedziliście ten czas.
Anka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze, ale proszę o rzetelną i konstruktywną krytykę, a także nie obrażanie mnie i innych komentujących :)