Dziś znowu post, którego tu jeszcze nie było, mianowicie metamorfoza. Pojawiałoby się ich tu więcej, ale ja jestem sklerotyczka i zawsze zapomina aparatu, a telefonem słabo wychodzi. Tu mi się udało, bo malowałam u siebie w domu, wiec z zapominalstwem nie było problemu :)
Malowałam koleżankę. Ania wybierała się na wesele, ale nie w charakterze gościa, tylko do pracy, ponieważ Ania jest wokalistką.
Przed... |
... i po |
Na żywo makijaż wyglądał intensywniej, jednak jak wiadomo, aparat "zjada" kolory. Ania chciała zwyczajnie, klasycznie, ciemniejsze oko i w miarę naturalne usta. Nie używałam dużo podkładu, tylko, żeby wyrównać kolor cery, stwierdziłam, że Ani piegi są zbyt urocze, żeby je maskować.
A teraz pochwalę się Wam, co czasem robię, w wolnej chwili i jeśli znajdzie się chętny nabywca ;)
Niektóre z tych "filcaków" już pokazywałam, ale robię małe przypomnienie ;)
To są broszki |
To by było na tyle. Pozdrawiam Was ciepło i kolorowo, bo jak patrzę za okno, to mi się już chyba jesienna depresja włącza...;/
Anka
Jakie cudaki :) sama je robisz? :) makijaż super
OdpowiedzUsuńTak, sama je szyję ręcznie :)
Usuń