Wbrew pozorom i pewnym skojarzeniom, nie pokażę Wam mojego męża :P Ale za to podzielę się z Wami przepisem na jego ulubione ciacho, czyli zapowiadaną już kiedyś szarlotkę z jabłuszkami z mojej biednej jabłonki :)
A zatem do dzieła!!!
Składniki:
- 1 kostka margaryny
- 5 jajek
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- cukier waniliowy
- 1 szkl. cukru + 5 łyżeczek cukru
- 3 szklanki mąki (idealna krupczatka)
- jabłka, około 1 kg
- galaretka cytrynowa
- 2 budynie (dowolny smak, byleby były białe, choć jak chcecie ;) )
Jabłka obieramy i ścieramy na tarce, do utartych dodajemy galaretkę suchą i mieszamy z jabłkami (ja dodałam całą, bo miałam bardzo soczyste jabłka, ale musicie wyczuć). Oddzielamy białka od żółtek i zagniatamy kruche ciasto z samymi żółtkami dodając 5 łyżeczek cukru. Gotowe ciasto wkładamy do folii i do zamrażarki. W tym czasie, kiedy cisto odpoczywa z białek ubijamy piane, utrwalamy ją szklanką cukru i dodajemy budynie. Cisto wyjmujemy, i 2/3 wałkujemy, następnie wykładamy spód i boki blachy do pieczenia (blacha oczywiście posmarowana margaryną i wysypana bułką tartą). Resztę wkładamy jeszcze do zamrażarki.
Na ciasto wykładamy jabłka, na nie pianę z białek i trzemy resztę ciasta na wierzch :). Pieczemy w temperaturze 180-200 st. C około godziny, uważamy, żeby nie spalić piany. Jeśli piana już się zarumieni, a ciasto jeszcze niedopieczone, to można zmniejszyć temperaturę i jeszcze podpiec.
Smacznego :D
Zabijcie mnie, ale upieczonego nie zdążyłam zrobić, bo wszystko zjedli :O!!!
Pozdro :D