U mnie znowu przerwa w pisaniu, przepraszam. Miałam się odezwać po świętach, a tu kicha... Brontowąsik znowu zachorował (mimo trwania kuracji uodparniającej...;( ). A ja już przez te ich choroby sama chyba popadam w jakieś stany około depresyjne, bo na prawdę nic a nic mi się nie chce i ciężko mi się w ogóle do czegokolwiek zabrać (a tu kupa nauki mnie czeka, co dzień sobie powtarza: "Jutro zacznę." i nie zaczynam ;/). Tan stres i nasłuchiwanie w nocy, czy coś się dzieje mnie wykańczają.
A włosy to farba z Joanny ("soczysta malina"), o której już pisałam tu KLIK. Nadal jej nie polecam, ale kolor mi się tak podoba, że stwierdziłam, że dla tych kilku dni z pięknymi różowymi włosami poświecę się i powkurzam na nią mimo wszystko :D (Tak, tak, wiem, baby są dziwne...:P)
Co do makijażu, to mamy delikatne oczy, plus mocne usta.
Nie wiem tylko, dlaczego zdjęcia wychodzą takie zażółcone, robię je wszystkie w jednym miejscu, praktycznie w bezruchu...
Tyle na dziś. Pozdrawiam ciepło
Faratonga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze, ale proszę o rzetelną i konstruktywną krytykę, a także nie obrażanie mnie i innych komentujących :)