źródło wszystkich zdjęć |
Muszę, po prostu muszę :D Kto nie był, niech nie czyta, a kto był to zapraszam. Choć bez obaw, nie będę się tu zbytnio zagłębiać w fabułę. Nie sądzę, aby to było potrzebne. Każdy, kto lubi Tolkiena mniej więcej wie o co kaman, a te osoby z Was, które nie wiedzą o czym jest Hobbit wolą chyba sami dowiedzieć się o czym to jest czytając, czy też oglądając film ;P.
Trochę się tu po rozwodzę na temat moich przemyśleń odnośnie tego filmu. Byłam na nim w piątek i uważam, ze udało mi się do dzisiaj ochłonąć z wrażeń i jakoś sobie wszystkie kwestie przemyśleć :) Zatem szykuje się dłuższe czytanie :P
Zacznijmy od samej wizualnej strony. No co tu dużo gadać - pan Peter Jackson znowu wymiata. Nie trzeba tu komentować tego, ze filmy z USA powalają efektami specjalnymi i tym, jak wielkie fundusze są na realizację przekazywane. Amerykanie lubią dużo i żeby było mocno, wiec wszystko to znajdziemy w tej części Hobbita. Jednak bez obaw, nie ma tu tej zadętej hollywoodzkiej pompy i natłoku dziwnych efektów specjalnych, których celem jest tylko odwrócenie uwagi widza od fabuły z reguły kiepskiej. Jackson stanął jak zwykle na wysokości zadania i wszystko jest bardzo wyważone. Film ten bez tych wszystkich komputerowych "akcji" nie byłby możliwy do zrealizowania. Sama postać Smauga (smoka strzegącego Ereboru) wymagała wiele pracy od speców od efektów komputerowych. Na przykład cały tydzień zajęło im dobieranie odpowiedniej skali wielkości smoka w stosunku do pozostałych postaci. Benedict Cumberbatch, którego głosem mówi smok "użyczył" mu też swojej twarzy i rąk. Aktor wygłaszał kwestie Smauga, a potem to wszystko przetwarzano cyfrowo (podobnie jak przy realizacji zdjęć i tworzeniu postaci Golluma).
Na film przeznaczono, podobno, 250 milionów dolarów ... :O!!! I wszystko to widać. Po prostu ja przez te ponad dwie godziny siedziałam w kinie z zapartym tchem. No powal, powala na kolana :).
Co do fabuły, to nie będę się tu rozwodzić nad szczegółami. Pewnie wiecie, że ta część jest mroczniejsza od poprzedniej. Wszystko dzieje się tu o wiele szybciej, już nie mamy czasu na podziwianie Śródziemia, bo musimy nadążyć za naszymi bohaterami. Sama byłam na wersji z dubbingiem (choć wolę napisy i oryginalne głosy, ale nasi aktorzy dali radę), jednak nie przeszkadzało mi to delektować się całym filmem. Smaug na prawdę robi wrażenie, NAPRAWDĘ :) A pan Jacek Mikołajczak jest po prostu genialny, jeśli chodzi o głoś Smauga. Idealnie pasuje jego niski tembr głosu do takich postaci. Już w grze Gothic zachwyciło mnie to, jak głos tego pana pasuje do takich epickich opowieści i raczej mrocznych postaci, a tu po prostu dla mnie mistrzostwo :)
W tej części doskonale jest pokazane jak rodzi się zło. Niby mamy spokojny świat, wszyscy są zajęci swoimi sprawami, nie oglądają się za bardzo na innych. A tu pod ich nosem, czego w ogóle nie są świadomi, Sauron rośnie w siłę. Nazgule zostały przez niego wezwane do pomocy, orkowie szykują się do realizacji rozkazów swego pana, a Sauron tylko wyczekuje najlepszego momentu na rozpoczęcie wojny.
Do myślenia daje to, (i jeśli ktoś ogląda rzeczywiście myśląc ;) to to zauważy), jakie są mechanizmy działania zła. Po cichutku, małymi kroczkami. Najpierw usypia czujność mieszkańców Śródziemia pozornym spokojem. Potem po troszeczkę zajmuje coraz to większe obszary (np. Mroczna Puszcza). Nie przypomina Wam to tego, jak obecnie działa zło? Na tej samej zasadzie, usypiając naszą czujność.
Myślę, że Sauronowi było bardzo na rękę to, że wszyscy, żyli sobie tak, jak by chcieli nie widzieć tego mroku, który już nad nimi gęstniał. Robili wszystko, żeby nie zburzyć tego spokoju, który gdzieś tam udało im się stworzyć. Ludzie z Miasta Na Jeziorze wiedli swoje proste, biedne życie, ale nie mieli ochoty rezygnować za bardzo z tego swojego spokoju, nie chcieli zrobić nic sami, żeby poprawić swoja sytuację. Dopiero Thorin, który obiecał im, że odbierze smokowi Królestwo na Górze obudził w nich chęć zmiany, ale tylko dlatego, że sami nie musieli nic w tym względzie robić. Bard, jeden z mieszkańców Miasta nie chciał zgodzić się na szturm na Górę, wiedział, że obudzenie Smauga nie skonczy się dobrze dla ich Miasta. Jednak w końcu sam zdecydował walczyć o wolność od Smoka i lepsze życie.
To samo tyczy się Elfów. Wydawałoby się, że były to stworzenia pełne dobroci i współczucia dla innych. A tu Król Elfów, Thranduil sam na wieść o zbliżającym się niebezpieczeństwie ze strony rosnącego w siłę Saurona, wolał zamknąć bramy swojego Królestwa przed całym światem, byleby tylko nie zburzyć porządku i nie zakłócić spokoju jaki panował dotychczas. Na pozór może się to wydawać mądrym posunięciem, chronił przecież swoich poddanych. Ale jednak, z dalszej perspektywy, jakie to może urodzić konsekwencje. Sauron widzi podzielony świat. Łatwiej wilkowi wykańczać po jednej oderwanej gdzieś od stada owieczce, niż wchodzić w całą trzódkę, która chociażby w popłochu mogłaby go stratować. Sauron zatem stąd czerpał swoja silę do powstania. Zło rodzi zło, a dobro, dobro. Nawet takie drobne rzeczy, które na pozór złe nie są, jak np. w wypadku Thranduila, któś moze powiedzieć zdrowy egoizm. Jednak jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny, które mają wymiar zawsze globalny. Jeden mały kamień wrzucony u brzegu jeziora tworzy coraz to większe kręgi na wodzie, które mogą dotrzeć na sąsiedni brzeg. Nic nie pozostaje bez echa.
Dlatego ja w tej części widzę mnóstwo takich symboli, delikatnych odniesień do naszego świata, życia w ogóle. Przecież cała drużyna podążająca z Thorinem jest tak na prawdę grupą osób, którym na sobie zależy. Najpierw motorem napędowym była przygoda, chęć zdobycia skarbu, a teraz tylko i wyłącznie są to dodatki, liczy się przyjaźń, troska o dobro wspólne najpierw, a dopiero później myślenie o sobie. Jednak i tu zło kusi. Thorin w pewnym momencie ulega czarowi bogactwa Góry i to go bardzo mami. Natomiast Bilbo ciągle czuje, coraz większą chęć używania pierścienia, który to staje się również dla niego obsesją.
Tak sobie tylko myślę, ile osób poszło do kina i zechciało obejrzeć ten film z taką prawdziwą refleksją nad tym, jaką treść z sobą niesie. Powtórzę się, ale uważam, ze za dużo wszędzie dzieci, młodzież, my na co dzień, mamy styczności z przemocą. Tutaj nie było to takie nachalne, nie było przemocy, dla przemocy. Tu jest ciągle walka dobra ze złem. Ale ilu widzów to dostrzegło tak naprawdę. Tolkien zawsze zapierał się, że pisząc swoje powieści nie tworzy jakichś alegorii, światów równoległych, jednak podkreślał wagę wyborów i tego jaki one mają wpływ na otoczenie. Stworzył świat magiczny, ale pokazujący, że dobro zawsze zwycięża i to zwycięstwo przychodzi w osobach, wydawałoby się małych i słabych. A zło zawsze myśli, ze może zostać pokonane, tylko przez coś większego, potężniejszego, niż ono samo, anie przez kogoś niepozornego.
Ok, dość tych wywodów, chyba za bardzo namieszałam. Ale to są moje luźne refleksje pisane teraz na gorąco z głowy, więc jest tu pewnie chaos. Ale wybaczcie, nie bedę tu już nic poprawiać :)
Zachęcam Was jedynie do przyjżenia się twórczosci Tolkiena z pewną dozą ciekawości i ochoty poszukania tego drugiego, a jakże pięknego, dna :)
Pozdrawiam Was cieplutko!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarze, ale proszę o rzetelną i konstruktywną krytykę, a także nie obrażanie mnie i innych komentujących :)